czwartek, 4 października 2012

buty Montrail Rogue Fly - wstępna opinia

To było tak - najpierw biegałem w czymś dziwnym. Może był to Adidas. Później była miłość do Mizuno - wtedy głównie był asfalt, buty były niczym sen bikiniarza - na grubej z dzisiejszego punktu widzenia słoninie z amortyzacją jak Toyota HZJ79. Miłość skończyła się po 3 parach na czarnych terenowych butach, które usiłowałem wyleczyć z chirugiczną pasją ze zbyt sztywnych zapiętków. Później Talony 212 - mógłbym biegać w nich non-stop gdyby nie to, że trochę mi szkoda ich miękkich gumowych kolców.
W tym więc momencie zostałem zaatakowany przez Internet. Promocję Montrail - te kreski na cenach liczonych w miliony zawsze działają. Zamiast milionów było 269 PLN. Więcej niż chciałem wydać na but ale na pewno mniej niż szosowe Inov-8 o których zakupie myślałem.
Biegam coraz więcej po terenie wybrałem więc lekkie buty terenowe - terenowe bo po terenie. Lekkie bo Talony są lekkie i uwagi o tym, że coś waży tyle co paczka frytek są tak durne, że jak znalazł do pogaduszek z inymi biegaczami.
Do dziś od zakupu przebiegłem w nich 36 km - te kilka zdań potraktujmy więc jako ocenę wstępną
Wygląd - jak juniorki dostosowane do potrzeb estetycznych Davida Hasselhofa. Fajna żółta podeszwa ale panterka Barn Laser czerwona!? - na szczęście dzień się skraca więc coraz więcej treningów będzie po zmroku. Szara byłaby lepsza ale w promocji nie było (z jakiegoś powodu były promowane).
I teraz kilka wypowiedzi bełkotliwych czyli jak się wszystkim wydaje powinna brzmieć recenzja buta.
Rozmiarówka w miarę standardowa (czytałem, że mają zawyżoną numerację ale się z tym nie zgadzam).
But lekki - chyba już o tym pisałem. Miał być lekki. Jest lekki. Podeszwa nieprzesztywniona ale - no właśnie jak na minimalistyczny but spadek od pięty do palców conajmniej jak na Małej Krokwi. But nie ogranicza ruchów ewersyjno/inwersyjnych jak nazywa je mój biegowo/ortopedyczny partner dr Liszka więc przodostopie się wartko przetacza co jest w porządku. Palce mają miejsce stopa leży w środku z luzem, ale but nie lata przy każdym ruchu. Zapiętek! Co ja mam z tym zapiętkiem? Czuję, że zaraz dostanę od tych butów zapalenia ścięgna Achillesa - liczę, że to wstępne wrażenie nierozdeptanych butów - porusze ten temat w drugim rzucie recenzji po kilkuset kilometrów i obym się okazał złym prorokiem. To jest moja największa obawa wobec tych butów - połączenie tego opinającego Achillesa zapiętka z dużą (jak na niby minimalistyczny but) różnicą wysokości między palcami, a pięta powoduje, że węszę tu kłopoty.
Podeszwa z Gryptonite - wolałbym z Cryptonite wtedy mógłbym się obronić przed Supermanem. Gryptonite ma robić grip chyba. Czyli wgryzać się i wogóle. Przemiany w Slidonite nie doświadczyłem (a piszą o tym ludzie w necie), ale to nie jest glebogryzarka. Na śliskich zbiegach po błocie i liściach czułem brak stabilności. Na podbiegu wręcz się wyślizgnąłem ze dwa razy na błocie. Zastrzegę jednak od razu że porównuję chwytność Łobuzerskiej Muchy ze Szponami z Inov8 co jest trochę nie w porządku. No ale Montrail pieje, że to terenowe buty to przetestowałem je w terenie.
Teraz podsumowanie:
Podsumowanie:
Sumując:
Montrail idzie za butem minimalistycznym. Idzie, ale nie dochodzi. Duża różnica między palcami, a pięta każe się zastanawiać, czy to nie jest but szosowy. Tym bardziej, że z podeszwy hamulców do samochodu bym sobie nie zrobił. But jest lekki, ładnie zbudowany, daje dużą swobodę. Dla kogo jest? Nie wiem. Może jako model przejściowy między minimalizmem a bieganiem na dmuchanych podeszwach? Minimalistyczny but to nie jest moim zdaniem, a na but dla biegacza któy lubi mieć pod podeszwą 784 nowe technologie materiałowe jest za cienki. Gdybym kupił go w oferowanej cenie 400 PLN poszedłbym się od razu powiesić. Ponieważ jednak zapłaciłem 260 to przywiązałem sobie sznurek do lewej ręki i powiesiłem tylko ją.

Na koniec jak już się popałowaliśmy sprzętem to taka historyjka. W niedzielę biegałem z tatą. Mój tata biega rekreacyjnie od 75'. W czasach gdy zaczynał biegaczy rekreacyjnych nie było. Owszem byli emerytowani wyczynowcy, któryz biegali w grupach mastersów i takie tam. Tata biegał jednak rekreacyjnie po ulicach. Oczywiście zdarzało się, że bywał zatrzymywany przez patrol milicji jako uciekający złodziej. Bywało, że grupka kilku osób rzucała się na niego łapiąc go za ręce i krzycząc - panie nie biegnij pan bo się panu serce urwie. Najzabawniejsze było jednak to w czym biegał. Gdy zaczynał biegał w skórzanych półbutach i spodniach od garnituru bo to można było dostać. Da się? Da się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz